Recenzja filmu

Jo jak Jonatan (2010)
Maxime Giroux

O braciach

Giroux prowadzi narrację powoli, rozciągając ją w każdym możliwym momencie.
Maxime Giroux, reżyser teledysków, postanowił pobawić się w twórcę filmowego. "Jo jak Jonathan" to jego druga pełnometrażowa fabuła. Jednak w tym przypadku "pełnometrażowa" to określenie mocno przesadzone. Gdyby usunąć wszystkie dłużyzny, okazałoby się, że materiału jest na jakieś 20-30 minut.

Bohaterami filmu są bracia Thomas i Jonathan. Łączy ich skomplikowana relacja. Kochają się i zrobią dla siebie wiele, ale czasem potrafią się ostro pobić, zwłaszcza w sytuacjach, w których Thomas czuje potrzebę zaakcentowania swej dominacji. Jonathan niby buntuje się, niby próbuje pokazać, jaki to z niego chojrak, ale z drugiej strony bardzo odpowiada mu pozycja "młodszego brata".

W filmie naprawdę niewiele się dzieje. Osią obrazu są nielegalne wyścigi samochodowe. To właśnie one staną się powodem wszystkich zmartwień bohaterów, najpierw kiedy Jonathan przegra wyścig i związany z nim zakład, nie mając pieniędzy, potem gdy zwycięzcy obsmarują samochód Thomasa, a w końcu gdy Thomas i Jonathan raz jeszcze staną do wyścigu. I tyle. Co prawda gdzieś tam na drugim planie jest dziewczyna Thomasa, jest też kolega Jonathana, z którym obrabowywać będzie ludzi na parkingu supermarketu, ale są to tylko dekoracje, mniej lub bardziej uzasadnione.

Giroux prowadzi narrację powoli, rozciągając ją w każdym możliwym momencie. Przez dłuższy czas to funkcjonuje, ponieważ jest równoważone przez dynamiczną relację pomiędzy braćmi. Jednak nawet tak niemrawe tempo starczyłoby na ledwie godzinny film. Dlatego też w końcówce reżyser przeszedł samego siebie, tworząc najnudniejszy wątek z dramatycznym dylematem, jaki widziałem w kinie od wielu lat. Przed rozpoczęciem filmu reżyser zażartował, sugerując, że widzowie przed seansem powinni napić się mocnej kawy. Cóż, jak się okazało, to wcale nie były żarty. Rzeczywiście, aby wytrwać do końca trzeba sporo samozaparcia. Wiele osób naprawdę będzie potrzebować kofeinowego kopa.

"Jo jak Jonathan" to jedna z wielu festiwalowych produkcji. Można obejrzeć, lecz w sumie ginie w tłumie wielu równie bezbarwnych opowiastek.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones